5 września 2015

Duuuża prośba o głosy...

Tak bym chciała mieć więcej czasu na blogowanie...

Tymczasem mam do Was Dziewczyny prośbę! Ogromną zresztą :-)

Otóż moja pociecha wysłała swoją pracę na konkurs plastyczny promujący nasz region tj. Podkarpacie :-)

Jeśli znalazłybyście choć chwilkę by zagłosować to będziemy ogromnie wdzieczne... oczywiście jeśli spodoba się Wam Jej karteczka :-)

Karteczka przedstawia najgrubszą jodłę, którą to osobiście widziałyśmy i podziwiałyśmy jesienią zeszłego roku.
Naprawdę jej pień robi wrażenie.
Ścieżka dydaktyczno-przyrodnicza wiodąca do niej była świetnym przeżyciem dla moich pociech.

Moja córa uwielbia rysować, postanowiłyśmy więc, że jako wizytówkę Podkarpacia praca przedstawi właśnie "Lasumiłą" najgrubszą jodłę, która w obwodzie ma aż 515 cm.

Tu jest link do głosowania:

http://www.fundacjafpar.pl/projekty/konkurs-malarski---podkarpackie-klimaty-2015-/galeria-konkursowa/zdjecie,56,3.html

Każda praca ma szansę ukazać się w kalendarzu promującym Podkarpacie oraz stanie się pocztówką, która powędruje do wybranego kraju na świecie. My wybrałyśmy wspólnie Nową Zelandię.
Ależ byłoby miło...zobaczymy.

A oto inspiracja do pracy :-)

fot. pochodzi ze strony http://www.baligrod.krosno.lasy.gov.pl/aktualnosci/-/asset_publisher/Uyn5/content/otwarcie-sciezki-do-lasumily


Miłego dnia !



11 sierpnia 2015

Malowany wózek i sierpniowe migawki po roku

Tytułowy wózek to ulubiony gadżet ogrodowy mojego najmłodszego synka.
Zakupiony w stanie surowym na "aleokazjach".
Do najsolidniejszych nie należał od początku, po kilku przejażdżkach rozspawał się dyszel. Podwozie zaliczyło więc kilka napraw a nadwozie ze stanu surowej sklejki przeszło metamorfozę.


Pędzel zanurzyłam w kilku kolorach jednocześnie tj. zieleni malachitowej, błekicie lazurowym i bieli śnieżnej :-) Wyszło trochę jak na ścianach dawnych chat pobielanych wapnem i ultramaryną, u mnie  wersji bardziej miętowej. Ścianki zyskały ozdoby w postaci serduszek, ptaszków i ludowych kwiatków.



Wózek ma jeszcze urokliwą czerwoną plandekę, ale nie korzystamy :-)


Codziennie młody zalicza kilka rundek po ranczu, aż mu zazdroszczę. Wozimy razem wodę do podlewania albo narzędzia do ogrodu.
Moje warzywka nie urosłyby chyba wcale tego roku gdyby nie ciągłe podlewanie. Początkowo szło dużo wody z instalacji. Zainwestowaliśmy też w beczki na wodę deszczową i był to strzał w dzieciątkę. Akurat aura nam dopisała i podczas tygodniowych ulew sprzed miesiąca beczki kilkukrotnie napełniły nam się deszczówką.



Urosły mi piękne warzywa:
Warto też doinwestować przedsięwzięcie i zakupić specjalną pompę do deszczówki. Wystarczy już tylko podłączyć szlaufa i podlewanie staje się przyjemnością.
Oczywiście nie wspomnę już ile radości miała moja młoda trójca lejąc się do woli wodą opróżniając pół beki na raz (ok. 100 l).

W ogrodzie przybyło też nieco kamienia i drewna.
Wreszcie drewutnia prawie na full- buczyna i brzoza czekają na kominek. Mimo, że uwielbiam trzaskające płomienie w kominku to wyjątkowo nie czekam na to gdyż taka lampa z nieba grzeje, że raczej wybieram klimatyzator a za kominek dziękuję.
Wracając do drewna... to tak wdzięczny materiał, że ogród nabiera coraz bardziej wiejskiego i domowego charakteru. Powstały kwietniki, podstawki, podkładki, stolik ogrodowy z plastra ok 60 cm, a jeszcze czekają ogromne plastry drewna wierzbowego na szlifowanie i montowanie ławy lub stołu.
Dwa dębowe klocki służą za stojak rowerowy:
Resztki grubej kory są ozdobą moich ulubionych schodków do sadu.
Moja połowa zmontowałą sobie dwie najpotrzebniejsze rzeczy do rozpoczęcia dnia tj. podstawkę pod kubek z kawą i popielnicę (niestety).
Sprawdzają sie doskonale a z bliska są przepiękne, gdyż jest to drzewo akacjowe, którego słoje zachwycają.

Uwielbiam mój ogród, razem z nim tworzymy rodzinną całość.

Tyle moich ogrodowych opowieści, jak zwykle lato mija mi za szybko...

Pozdrawiam moich czytleników i  jeszcze migawka z pozdrowieniami od naszych przeuroczych sąsiadek:





Buziaki, baj do następnego, obym tylko znalazła chwilę!!

Sabik





21 sierpnia 2014

Piórnik- śpiwór czyli szkolne szycie


Jak ja dawno nie szyłam... nawet moja córcia to zauważyła.

Lubię uszyć dla Niej drobiazg,  który ją cieszy, a jeśli może być praktyczny i przydatny jak piórnik... Akcja szkoła rozpoczęta, plecaki uprane, knigi zakupione, zeszyty, kredki, tyle tego... Piórnik też jest z zeszłego roku.

Zapaliła mi się jednak lampka na szycie po obejrzeniu postu u Tutinelli... A tu link do oryginalnego projektu DIY piórniczka.
Piękny piórnik w kotki i świetny projekt jak na mój gust!
To piórnik na kształt śpiworka. I dzisiaj go uszyłam!



Do projektu wykorzystałam oczywiście resztki materiałów minky, gdyż dla mojej córy wszystko musi być albo kocie albo puchate i milusie- tak ma i już:-)






Od siebie dodałam tylko wewnętrzną kieszonkę, którą obszyłam dodatkowo dla ściągnięcia brokatową gumką (wreszcie się przydała do czegoś).


Piórniczek udał się bardzo milusi, może być w maskotką na szkolnej ławce :-)



No to pakujemy się do szkoły, bo dzwonek niebawem...



A tymczasem objeździliśmy Bieszczady, zaliczyliśmy trochę jezior i zalewów, dzieciaki uczyły się pływać...piękny był lipiec i przyjemny początek sierpnia...
A jak sierpień to urodziny mojej najmłodszej Pociechy, wczoraj Seb skończył 3 lata... wygadany, marudliwy, dyskutuje, opowiada, nadal nie lubi wiatru i burz, uwielbia autka i nie odpuszcza mamy (czyli mnie) na krok... muszę być w zasięgu cały czas najlepiej!
Był słodki tort oczywiście, a speszony 3 latek nie chciał dmuchać świeczek;-)


Wakacje trwajcie:



Pozdrawiam ciepło

Sabik


24 lipca 2014

Lato w pełni, Pani Cejrowska i lawendowy syrop

Lato miało być deszczowe...jak mawiali Górale: beloć abo i nie ;-)
Leje, ale ciepła wiele więc plony w postaci szparagówy, cukinii i innych dobroci są. Nawet ogórki w tym roku mi dopisują choć krzaczków ogórkowych mam niewiele.

 Na moim dużym ogrodzonym warzywniku porządku pilnuje pewna pani...
Oto Ona- Pani Cejrowska w pełnej krasie :-) Może się mój ulubiony Wojtek nie obrazi...

Nazwana tak z uwagi na malowniczą koszulę z Dominikany zakupioną w rodzimym sh.
Na koszuli palmy i wysepki...no czyż nie jest cudna? A spódnica jak u papugi dodaje większego kolorytu :-)

Warzywka rosną duże,a kto je zbiera najchętniej?



Mój mały ogrodnik...

Tegoroczne zbiory wzbogacą się też być może o bakłażana... nie wierzyłam, że w mojej skrzyneczce uda się oberżyna :-)



A na koniec dla miłośniczek lawendy - syrop lawendowy.

Moje własnoręcznie wysiane (3 lata temu) lawendowe krzaczki zakwitły dość obficie.
Z żalem obcięłam im kwiaty, powstał jeden suchy bukiet i lawendowy syrop.



Na syrop potrzebne są same kwiatki, bez łodyżek i listków.
Około pół słoja kwiatków nalezy zalać syropem cukrowym 1:1.
Może to być cukier biały bądź ciemny jeśli wolicie. Ja przygotowałam syrop z białego cukru.

Do gorącej wody sypiemy cukier, ogrzewamy do rozpuszczenia cukru i gorącym syrop zalewamy świeże kwiaty lawendy. Po ok. 48 h syrop odcedzamy, zagotowujemy i przelewamy gorący do wyparzonych butelek. 




Buteleczka z syropem lawendowym może być uroczym prezentem.
Zimą kropelka syropu do herbatki przypomni nam lato.


Zbiory lawendy jeszcze trwają - polecam syropek!

Pozdrawiam ciepło!!!

Sabik

20 czerwca 2014

Jogurt naturalnie domowy i jogurtowy serek Labneh

Naturalny jogurt - prosty do otrzymania metodą domową, radziłam sobie w termosie, a teraz mam wygodę bo jogurt produkuje mi jogurtownica...
Dostępne są jogurtownice na kilka małych kubeczków, ja znalazłam idealną- taką na pół litra w jednym pojemniku.


Na zdjęciu widoczna firma i model, nie reklamuję  tylko zachwalam i bardzo polecam, bo plastikowy pojemnik jest duży, mleko (u mnie prosto od sąsiedzkiej Muczaczy ;-) zaszczepiamy dobrym jakościowo jogurtem, mieszamy i włączamy na ok 10-12 godzin. Po tym czasie wyłączamy wtyczkę, a jogurt chłodzimy w lodówce.

Ważną zasadą jest dbanie o higienę i wyparzanie zarówno pojemnika jak i łyżki, którą nabieramy jogurt do zaszczepienia mleka. Jeśli dopełnimy warunków uzyskamy jogurt gęsty, kremowy,  niemalże do krojenia łyżką. W innym wypadku zdarzyło mi się uzyskać jogurt lekko zgruźlony o półpłynnej konsystencji, jednakże jak najbardziej do wykorzystania.

Schłodzony jogurt smakuje bosko z owocami bądź młodymi ziemniaczkami.

Mając cały pojemnik świeżego jogurtu możemy go zagęścić do postaci kremowego serka.

Ponoć taki serek znany jest pod nazwą Labneh i jest to arabski przysmak.

Mnie bardzo przypadł do gustu!

Moim dzieciakom zastępuje z powodzeniem znane serki tzw "naturalne" -w pudełeczkach, spieniane azotem, z dodatkiem stabilizatorów i zagęstników.

Przepis:

1/2 l jogurtu naturalnego
szczypta soli
gaza
sitko
rondelek


Sitko na rondelku, wykładamy gazą i wylewamy osolony do smaku jogurt (można dodać przyprawy wg gustu). Gazę skręcamy i zostawiamy węzełek z jogurtem do odcieknięcia.
Płyn z jogurtu dość szybko odcieka i już po kilku godzinach uzyskamy konsystencję do smarowania kanapek. Najlepiej jednak zostawić na całą noc lub dobę (nawet dłużej) w lodówce.
Odwijamy gazę i gotowe. Dalej to już nasza inwencja:-)





Z serka możemy np utoczyć kuleczki wielkości kasztanów i zatopić w złocistej oliwie z dodatkiem czosnku i gałązki tymianku oraz bazylii. Oliwę można aromatyzować wieloma przyprawami, może np chilii lub miętą, rozmarynem czy oregano... jogurtowe kuleczki nabiorą wyjątkowego smaku.
Pyszne do sałat, zastąpią fetę lub mozzarellę.

Nam serek najbardziej smakuje z poczciwą natką pietruszki...:-) Rozsmarowuję kuleczkę np na krakowskich dukatach, mniammm...



A propos pietruszki i zielska z domowego ogródka- to bogactwo minerałów m.in. żelaza...
Ciągle muszę je uzupełniać niestety, moja krew nadal ma niedobory, choć obyło się bez zastrzyków, a poziom hgb podskoczył o 2 punkty z wyjściowego 8,3 do 10,2. Nie jest źle lecz nadal w moim menu muszą królować kaszanki, wątróbki, buraki, pokrzywy i zielsko... Niski poziom żelaza skutkuje złym samopoczuciem, osłabieniem, zmęczeniem, zawrotami głowy itp...

Trzymajcie się ciepło!!
Myślę, że zachęciłam skutecznie do domowej produkcji jogurtowej..


Sabik






15 czerwca 2014

Tutaj jestem... w moim ogrodzie

Jakby się kto pytał oczywiście...:-)

Wiosenno letnie klimaty wypełnione są ogrodową robotą... małe zmiany tu i tam... mały zielony azyl w ogrodzie powstał, z oczkiem wodnym- takim z kamyczków, delikatnie ciurkającym, maciejką pachnącą wieczorem, poziomkami w doniczce, pobieloną paletą przeciętą na pół, nowymi bylinkami co się adaptują, daliami ponadgryzanymi przez ślimaki... zielono ogólnie i kolorowo się zrobiło.


Znikam w wolnej chwili tutaj i próbuję choć na chwilę nie słyszeć: mamo, mamo...a on (ona) mi to czy tamto...;-))

Lawendy- moja duma, bo z nasionek wyhodowane mają moc kwitnących łodyżek i już czekam by ciasteczka lawendowe upiec, szyszki pachnące umotać by mi mole moich futerek króliczych nie wszamały :-)

Jeszcze wciąż truskawki na topie... moje w tym roku biją rekordy - wielkie jak byki rosną, uciechę moim trzem małym ryjkom dając:-)

Zielsko ogrodowe na masę pożeram, rekompensuję pozimowe braki żelaza i zapewne innych "mikroniezbędników"... Anemii mówię stop! Nadrobić trzeba dość duży ubytek.... poratować się musiałam "Winem żelaznym" prosto ze Lwowa...znacie specyfik? Ponoć bardzo szybko pomaga zwalczyć anemię. Dam znać o skuteczności niebawem.
Obym była żelazna nie tylko w przenośni.

Z betonu natomiast poczyniłam kilka rabarbarowych liści w ogrodzie.


Jako ozdoby sobie legły w zielonym zakątku.

Ruszyła też domowa przetwórnia... syropy z mniszka, kwiatów czarnego bzu, róży stulistnej, zielonych szyszek, truskawek już zabutelkowane. Pachnące i pyszne, domowe i niezastąpione!

A niebawem taki temat:


Tymczasem pozdrówka zielone i udanych urlopów Wam życzę!!

Sabik


5 kwietnia 2014

Kotek - minky etui na tablet mojej córci

Moja 6 letnia Córcia to wielbicielka kotów...

Etui na jej tablet musiało być kocie oczywiście!

Zaprojektowała je sama!

Własnoręcznie dobrała kolorki tkaniny minky... etui miało być milutkie.

Na etapie krojenia i szycia obie nanosiłyśmy obie poprawki...
projektowanie:





Postanowiłyśmy zrobić większe uszy, nos w kształcie serduszka i zamkięte oczka, by kotek spał gdy  znajduje się w nim tablet. Zapięcie na rzepowy języczek :-)





Moja córcia zachwycona efektem :-)


Pozdrówka wiosenne!

Sabik

P.S.

Dziękuję za komentarze do korony!!
Zdobyła pierwsze miejsce w konkursie...zapewne dzięki Wam :-)






19 marca 2014

Koronkowa robota...korony królewskie!

Widzialam je nie raz na Pincie...korony czy tiary wykonane z taśm koronkowych- usztywnianych i ozdobionych wedle własnego pomysłu.

Bardzo spodobał mi się pomysł na te oryginalne nakrycia głowy małych "księżniczek" :-)
Nadarzyła się okazja na ich wykonanie, gdyż w szkole ogłoszono konkurs na anglosaską koronę królewską...

Zakupiłam koronkę i gipiurę oraz nieco "ozdóbek".



Niezbędny do wykonania korony jest też Wikol mieszany 1:1 z wodą.
Moczymy koronkę, odciskamy i umieszczamy do wyschnięcia, najlepiej na przygotowanym walcu mniej więcej o obwodzie głowy czekającej na "ukoronowanie" ;-)
Drugą metodą jest spryskanie koronki lakierem w spray'u, który zarazem ją utwardzi.


Usztywnioną koronkę  zszywamy i ozdabiamy świecidełkami.

Moja Królewna ozdabia konkursowy model do szkoły:



Królowa angielska posiada kilka modeli koron, my mamy tylko dwie ;-))

Korona domowa, bursztynowa- mniej szykowna:



Ukoronowałyśmy się z Córcią nawzajem i brakuje nam tylko dworu...królewskiego :-))


Pozdrawiam dystyngowanie;-)

Sabik



11 marca 2014

Grypobranie...

Nie było mnie długo... życie wciąga...

A ostanie kilka dni to już mnie wciąga na maxa brzydko mówiąc... głównie pod kołdrę...
Gorączka i okropne ciarki, mrówki i dziwne dreszcze po stawach i kościach...

Dzieci przytaszczyły paskudztwo ze szkoły.
Dzień kobiet jednym słowem pod hasłem ibuprofen.

Dzieciaki wierszyków na przedstawienie się naumiały i niestety przesiedziały w domku...a ja po kilku dniach też zaniemogłam.
Bańki mi postawiono próżniowe, chodzę jak żółw z bordowymi plamami na plecach... gorączka rośnie, spada i znowu rośnie...a tu już mój ogródek mnie woła....

Nie usiedzę... musiałam choć do Was skrobnąć...

Pozdrawiam wiosenne i uciekajcie od kichających (nie kochających) i kaszlących!

Sabik

29 stycznia 2014

Etui na tablet - nowe życie 100% skóry!

To tak dawno mnie tu nie było...? Szkoda się znowu tłumaczyć... :-)

Póki styczeń się nie skończył to życzenia noworoczne mogę złożyć wszystkim moim czytelnikom :-)

Najlepszego dla Was- duzo zdrówka, weny twórczej i realizacji marzeń!!

A tymczasem...

Wszyscy mają ... mam i ja!

Taki oto prezent dostałam na ten Nowy Rok:



To w zasadzie nie tablet, a komputer... w pełni mobilny :-)
Dostałam golaska, który może wysmyknąć się z łapek... szczególnie podczas biegania po domu i kuchni...
cap tablet-sprawdzić pocztę, cap tablet- zajrzeć na blogi, cap tablet- zrobić przelew...itp.itd.

Spory kawał pięknej brązowej skóry z ciemnymi smugami, takiej prosto z garbarni...co to leżała zamelinowana prze kilkadziesiąt lat... Dostała NOWE ŻYCIE...
Stała się pokrowcem na mój nowy kompik!

 Jej oryginalny kształt stał się inspiracją do zaprojektowania fasonu...


Od wewnątrz przyjemna, miękka irchowa powierzchnia- nie porysuje ekranu.

Dość męska forma ozdobiona malutkimi Svarowskimi dla dodania nieco kobiecego charakteru...
Zapięcie na wygodną szluwkę, od lat zagniecione brzegi skóry pozostawiłam w ich dawnym kształcie...

Z tyłu mała kieszonka, również z oryginalnie uszkodzoną skórą... schowałam w niej szmatkę do czyszczenia ekranu.


Wycięcie półokrągłe do chwycenia ramki tabletu.


Wyszło w stylu vintage, wygodne, jedyne i niepowtarzalne!

Jak się Wam podoba...?

Poproszę o opinie i sugestie... Może ktoś ma ochotę na podobne... :-)


Pozdrawiam ciepło!!

Sabik