26 września 2011

Ciasta dwa...i eko maluch

Szybciutko podrzucę Wam dwa superaśne przepisy na szybkie i przepyszne ciasta.

Pierwsze to marchewkowe a drugie to biszkoptowe z owocami.



Oba przepisy pochodzą od Asi z Kwestii Smaku. Często do Niej zaglądam. Przepisy ma pewne i sprawdzone :-)

Ciasto marchewkowe znajdziecie tutaj
a biszkoptowe tu.


Nie mam za wiele czasu, więc powiem tylko, że ja biszkoptowe zrobiłam bez kremu i z gruszkami zamiast śliwek. Smakowało bosko.

Marchewkowe natomiast zrobiłam z masą serkową i również bardzo moim łasuchom smakowało...

Polecam na jesienne wieczorki :-)


W temacie niemowlęcym zaczynamy być eko
... weszły w życie pieluszki wielorazowe...
Jeszcze nie pełną parą, bo na razie stosujemy na dzienne drzemki. Muszę przyznać, że się sprawdzają, podoba mi się to rozwiązanie:-) Piorą się bez zarzutu, wysychają szybciutko. Dla zainteresowanych Mamuś- mam mały stosik siedmiu pieluszek z PULa i 7 wkładek bambusowo-mikrofibrowych. Jako wkładek używamy też zwykłych tetr oraz ściereczek z mikrofibry :-) Jak na razie nam wystarcza na te kilka godzinek w ciągu dnia :-)
Maluszek ma w nich solidnie zbudowaną pupę, ale nie przeszkadza mu to ;-)


Przesyłam pozdrowienia cieplutkie!!


Jutro jedziemy na pożegnanie lata i powitanie jesieni- kończymy sezon campingowy... ech szkoda lata... Może jeszcze rozpalimy ognisko, popieczemy kiełbaski...bo tak ciężko myśleć o nadchodzącej zimie...
E nie no co ja plotę o zimie...dopiero złota jesień idzie i niesie nam całe kosze darów z lata :-)


Trzymajcie się ciepło!

Sabik

23 września 2011

Koronkowe osłonki i chała... a nawet dwie...zaplatane

Jesien jesień jesień... jak to tak...?



Mam nadzieję, że jesteście przed kolacją... dzisiaj będzie chała ;-))
Już nie zdążycie upiec- możecie jedynie poczuć aromat zdjęcia :-)
Na jutro polecam! Wymaga wiele czasu ale warto!

Znowu podrzucę Wam naprawdę udany wypiek! jak zwykle...wiadomo- z Pracowni Wypieków.

Chałki bardzo lubię i te słodkie maślane i te pszenne bułkowate zwane czasami "rybką".
Ten przepis to typowa Russian Challah - pszenna bułkowata



Chałka pszenna Russian Challach (cyt. za Liską)

Przepis na podstawie Russian Challah, Maggie Glezer
2 duże chałki

20 g świeżych drożdży
500 g mąki pszennej
170 g wody
2 jajka
1,5 łyżeczki soli
55 g oleju roślinnego
2 łyżki cukru

do posmarowania: żółtko wymieszane z 1 łyżeczką wody lub śmietany
do posypania: mak, kminek


W dużej misce umieścić drożdże z 1 łyżeczką cukru, 100 g mąki i wodą. Odstawić na 20 minut.
Następnie dodać pozostałe składniki i wyrobić gładkie ciasto - będzie dosyć zwarte.
Przełożyć do miski wysmarowanej olejem, przykryć ściereczką lub folią i odstawić na 2 godziny, by wyrosło.

Wyrośnięte ciasto podzielić na 2 części, z każdej zrobić chałkę.
Zaplecione chałki posmarować olejem i przełożyć na blachę wyłożoną papierem. Przykryć ściereczką i odstawić do wyrastania na 1-2 godziny. Radzę pozwolić chałkom solidnie wyrosnąć, dzięki czemu będą puszyste i miękkie.

Piekarnik nagrzać do 190 st C.
Chałki posmarować żółtkiem wymieszanym z wodą lub śmietaną (1 łyżeczka na żółtko), posypać makiem lub kminkiem.
Wstawić do piekarnika i piec 20-30 minut.

Po upieczeniu studzić na kuchennej kratce.


Ja zaplotłam każdą chałkę inaczej. Plecionki z 6 wałeczków:
1 chałka to prosty dobierany warkocz
2 chałka to warkocz przekładany jak w tym filmiku.


Warto czekać na wyrastanie- puszysty i delikatny miąższ, a przy tym chrupiąca skórka...


A teraz pochwalę się moim ostatnim szyciowym dokonaniem...

Otóż mam w domu maniaków smakołyku Nutella... a ja jestem maniaczką opakowań po tym smakołyku.

Wszelkie kulinarne dodatki gromadzę w tychże słoikach- po prostu je lubię za ich kształt i wielkość:-)



Wymyśliłam sobie z nich doniczki na moje dwa ziółka wykopane z ogródka przed zimą...
a słoikom uszyłam ubranka... koronkowe są...

Zainspirowałam się doniczkami z Ikea...

Puste słoiki
w osłonkach:



A tak wyglądają z ziółkami
... na dno słoiczków wsypałam kamyczki by odprowadzały nadmiar wody od korzeni.




Muszę przyznać, że podobają mi się nawet te białe klimaty :-)


Reszta słoików czeka na odpowiednie etykietki... a o tym niedługo :-)

Pozdrawiam Was bardzo ciepło!! Dziękuję za komentarze- są przemiłe, dowcipne i bardzo poprawiają mi nastrój po całym dniu fruwania między kuchnią a moimi pociechami :-)

Miło mi też, że mam nowe Obserwatorki i że do mnie zaglądacie:-)

Paaa!

22 września 2011

Razowe węzełki z oregano i słonecznikiem

Zdrowo na razowo!

Własne bułeczki to jest to, rozpędziłam się więc i piekę... :-)

Zaraz będę zmykać wstawić gruszkową tartę do piecyka, ale tymczasem szybko wrzucę Wam na ruszt razowe węzełki!


Zainspirowałam się znowu przepisem Liski z Pracowni Wypieków.


Bułeczki z dodatkiem kremowego serka są zawsze baaardzo smakowite.

W oryginalnym przepisie Liski węzełki mają dodatek ricotty, ja do swoich dodałam mascarpone- bo akurat taki miałąm :-)


Węzełki razowe:
4 łyżki serka kremowego- dodałam mascarpone, ale może być np Fildelfia
200 ml wody
350 g mąki pszennej 500
100 g mąki pszennej graham 1850
garstka suszonego oregano
1 łyżeczka soli
2 łyżeczki cukru
25 g masła
20 g świeżych drożdży

do posmarowania: żółtko wymieszane z 1 łyżeczką śmietany
do posypania: słonecznik lub inne ulubione ziarna



Wszystkie składniki oprócz wody umieściłam w misce mojego Muminka (dla nowych znajomych- Muminek to mój nowy robot kuchenny:-), wrzuciłam niskie obroty i dodawałam stopniowo wodę do uzyskania odpowiedniej konsystencji- ciasto ma być luźne. Ciasto odstawić do wyrastania- ok. 1,5 godz.


Wyjąć ciasto, podzielić na kęsy i formować wałeczki. Z kadego wałeczka formować węzełki i układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Przykryć ściereczką, by nie wysychały i
odstawić do wyrastania na ok. 30 minut (powinny podwoić objętość).
Piekarnik nagrzać do 220 st C.
Wyrośniete węzełki posmarować żółtkiem, posypać ziarnami i wstawić do piekarnika, piec ok. 15-18 minut.



Bułeczki mają miękką skórkę, są delikatne i bardzo puszyste.



Pasują do wędlinek i żółtego sera...ale można zajadać z kiełbaską z ogniska :-)


Pozdrawiam cieplutko i cieszcie się jeszcze latem:-)


Sabik

Kwitnąca jesień

Ostatnio ugrzęzłam w kuchni na dobre...

Czasami jednak udaje mi się wydostać z niej na powierzchnię...:-)) powiedzmy na powierzchnię bałaganu czynionego przez moje pociechy... Jak już ogarnę bałagan udaje mi się nawet spokojnie wypić kawkę i Was poczytać, a jak się uda to i skomentować..:-)

Maleńki karze się ostatnio dużo nosić... podziwiać świat już chce :-) No jakbyście mnie widziały jak ja w tej kuchni z Małym na rękach pląsam...;-)) Rekord pobiłam smażąc naleśniki i wylewając jedną ręką ciasto na patelnię a w drugiej ręce Maleńki zgrabnie przewieszony... :-) uśmiałybyście się setnie...

Okazało się, że mycie pod kranem może za bardzo wysuszyło uroczą pupkę Maleńkiego... goimy ją i pieluchujemy w eko-pampkach. Ekopieluchy ciut za duże, ale w domku się nawet sprawdzają...
Na konkretne eko-pielchowanie jeszcze poczekamy, by unormowały się potrzeby fizjologiczne małego człowieczka :-)

Wieczorami Mały przesypia ponad 3 godzinki... wczoraj urządziliśmy sobie ognicho z kiełbaskami...dzieci miały radośćjak zwykle a Maleńki słodko spał aż do zmierzchu...



Uwielbiam robić zdjęcia macro, poniżej kilka foteczek jesiennych:









Aha... znalazłam chwilkę na szycie... zmontowałam kilka rzeczy- pokażę następnym razem :-)

Pozdrówka Wam!!!

21 września 2011

Skrzydełko czy nóżka- a może kawałek jabłuszka? Czyli kaczę pieczone...

Nad rzeczką...opodal krzaczka...


Moja kaczka faktycznie znad rzeczki przyleciała, choć do dzikich nie należała...ani raczej do dziwaczek...- ot zwykła wiejska kaczucha. Taka kaczka to rarytas- upiekłam więc ją w całości.

Następnym razem (kolejna czeka zahibernowana w zamrażalniku) będzie kaczka luzowana:-)

Na nockę kaczucha miała "maseczkę" solno-majerankowo-miodowo-musztardową... :-)

Kolejnego dnia- do solarium poszła, kwa kwa...:-)

Piekłam ją w rękawie foliowym- dobry rezultat- kaczka zrumieniona i soczysta.

Sztuka niecałe 2 kg piekła się 2 godz.


Pod koniec pieczenia dołożyłam na blachę jabłka wypełnione żurawiną.


Mięsko wyborne, zarówno w nóżce jak i skrzydełku...pysznie smakowało z winnym jabłuszkiem!



Z pieczonej piersi kaczej przygotowałam farsz do pierogów mięsnych :-)

Farsz:
mięso zmielić
1 cebulę zeszklić na masełku
1 jajko
bułka tarta
majeranek, sól, pieprz do smaku


Zagniatamy ciasto, lepimy i gotujemy w osolonym wrzątku z dodatkiem łyżeczki oliwy.



Ja podałam polane bułką tartą na masełku:



Smacznego...


Sabik

p.s. wielkie dzięki za Wasze komentarze:-) buziak!

19 września 2011

Rogaliki maślane z nutellą i kasztanowo-kwiatowy wianek na wyzwanie Szuflady

kiedyś było inaczej...czas chyba jakoś wolniej płynął...
poranne rytuały rozpoczynające dzień... pielęgnowane do późnej starości- a zapamiętane przez dziecięce oczy...
rano dziadek wychodził po codzienną gazetę i obowiązkowo po maślane bułeczki...


Upiekłam dziś maślane bułeczki z tego przepisu Liski. Może nie są idealnie takie jak te sprzed lat... a może przypomną smak z dzieciństwa- nie mnie- ale mojemu B... :-)

Moim pociechom zafundowałam z tego przepisu rogaliki maślane z nutellą i suszoną papają.


Tutaj przepis cyt. za Liską:

Maślane bułeczki z kruszonką

600 g mąki pszennej
20 g świeżych drożdży (lub 1 łyżeczka suszonych instant)
40 g cukru
50 g masła
1 jajko
240 ml mleka
1 łyżeczka esencji waniliowej

Kruszonka:
50 g miękkiego masła
50 g mąki
50 g drobnego cukru
2 łyżki płatków migdałów, pokruszonych

Do posmarowania: jajko roztrzepane z 1 łyżką wody

Zrobić zaczyn: wymieszać drożdże z odrobiną cukru i mleka, odstawić do rośnięcia na kilka minut.
Mleko lekko podgrzać, wymieszać z masłem, cukrem i solą. Kiedy lekko przestygnie, połączyć z jajkiem. Dodać mąkę wymieszaną z zaczynem.
Wyrobić gładkie ciasto. Pozostawić przykryte w temperaturze pokojowej na 1-1,5 h aż podwoi swoją objętość.

Z ciasta formować małe okrągłe bułeczki o średnicy ok. 3-4 cm, układać je w okrągłej formie wyłożonej papierem do pieczenia, zostawiając między nimi ok. 2 cm odstępy.


Przykryć wilgotną ściereczką, odstawić do wyrastania na 30-40 minut.

Zrobić kruszonkę: wszystkie składniki połączyć w miseczce do konsystencji grudek.
Wyrośnięte bułeczki posmarować jajkiem, posypać kruszonką.


Piekarnik nagrzać do 200 st C.
Wstawić bułeczki i piec 15-20 minut, do zrumienienia.




Zarówno bułeczki jak i rogaliki wyszły bardzo smaczne- delikatne i bardzo puszyste.
Smaczne z moim świeżym powidełkiem śliwkowym...

Rogaliki maślane z nutellą i suszoną papają:

Z ciasta na bułeczki formować placuszki w kształcie nieco zbliżonym do trójkąta.

Rozsmarować łyżeczkę nutelli na placku, posypać kawałkami papai, zwijać rogalik poczynając od szerszego brzegu.

Pozostawić do wyrośnięcia, następnie smarować rozmąconym żółtkiem.

Piec do zrumienienia tak jak bułeczki.


Rogaliki smakowite, mniamm...


To się działo dzisiaj...

Ale wczoraj...

była tak piękna niedziela, że nie sposób jej było przesiedzieć w domku...

dzieci zapakowane w foteliki, worki na kasztany przygotowane... no to do parku przypałacowego w Łańcucie- odjazd!



Kasztanów dwa worki przedszkolne przywiezione...:-)

Żyrafa, małpa George i strażnik zrobione:



A mama wypatrzyła wyzwanie Szuflady i zmontowała wianek kasztanowo-kwiatkowy :-)



Wianuszek malutki, a kwiatuszek taki sam jak w moich cukiereczkach do wylosowania...



Zanudziłam Was chyba nieźle.. :-)


Zaglądajcie do mnie:-)

Pozdrawiam cieplutko!!

Sabik

16 września 2011

Bardziej kobiecy kaszkiet na jesień... i słodkości na lato

Jeszcze mamy lato choć temperatury wieczorno nocne już bliskie klimatowi chłodziarki...
A jeszcze nie tak dawno wychodziłam poprzyglądać się pełni księżyca (uwielbiam...) w cienkiej koszuli a temperatura w domku była równa tej na polku...ech, ja nie chcę jeszcze jesiennych chłodów...

A propos księżyca- my mamy jedną Lunę... Jowisz ma kilkanaście księżyców...ale skojarzyło mi się z dzisiejszymi wiadomościami i epokowym odkryciem... 200 lat świetlnych od nas... gdzieś w przestrzeni kosmicznej wisi planeta, która ma 2 słońca... ponoć są mniejsze od naszego i nie dogrzewają wystarczająco owej planety... Jak to dobrze, że my mamy JEDNO ale za to jakie- cieszmy się więc jego promyczkami i śpiewajmy wesoło: słoneczko nasze rozchmurz buzię...:-)) Zalecam śpiewanie z dziećmi- bo inaczej ktoś uzna, że za bardzo nam dogrzało;-)

A wracając do nadchodzącej jesieni to znalazłam kiedyś na tzw szmatkach kaszkietówkę H&M'u...spodobała mi się i wzięłam dla syna- ale on jej nie chce...więc będzie moja...w sam raz na jesień:-)


Szybciutko zmontowałam skórzanego kwiatka i powstała bardziej kobieca wersja :-)

teraz podoba mi się bardziej:


Jesień zamawiam słoneczną i złotą- stąd duży daszek :-))


Wyrwałam się na warzywno-owocowe zakupy... po godzinie musiałam wracać prawie na sygnale... Maleńki zatęsknił i zapragnął jedzonka- mama goniła- na szczęście z siatami pełnymi zieleniny :-)

Śliweczki węgierki słodziutkie- jutro złożę powidełka z dodatkiem gruszek do słoiczków...

Z pozostałymi śliwkami oraz malinkami i tartymi jabłkami upiekłam drożdżóweczki z przepisu Komarki.


Przesadziłam z cukrem i wyszły dość słodkie ale pyyyyszne, polecam przepis!


Śliweczek nie nadużyłam, bo Maleńki mógłby cierpieć z powodu brzuszka...ale za to grzebyczki z jabłkami były moje :-)


Znowu dogodziłam moim łasuchom po włosku- podałam im tiramisu...z malinami



Klasyczne tiramisu


biszkopty "lady fingers"
500 g serka mascarpone
4 żółtka
250 ml śmietanki 30%
2/3 szkl. cukru pudru
1/2 szkl. słodkiego wina
ciemne kakao
1 szkl. mocnej kawy z ekspresu lub rozpuszczalnej


Krem: serek mascarpone dobrze utrzeć. W metalowej lub żaroodpornej misce ubić zółtka z cukrem na puch, ustawić nad garnkiem z gotującą się wodą, dolać wino i nadal ubijać na parze aż masa zgęstnieje (powstaje krem zabaglione). Śmietankę ubić na sztywno. Połączyć serek z masą "zabajone" oraz śmietanką.



W naczyniu lub pucharkach ułożyć warstwę biszkoptów moczonych w kawie (słodkiej), przykryć kremem, kolejna warstwa biszkoptów, krem i przysypać całość ciemnym kakao. Udekorować malinami... delektować się smakiem... dopiero po kilku godzinach :-)




Pozdrawiam ciepło... zmykam

Do miłego!!

P.S. nadal zapraszam na moje Candy... :-)

12 września 2011

Po raz drugi dzisiaj ...lemon curd i wiekowy tamborek

Mleczko od krówki jest pyszne i tak samo pyszne są świeże jajeczka od szczęśliwych kurek...:-)

Kilka dni temu przygotowałam lemon curd, który widziałam u Bree i skorzystałam z przepisu tutaj.
Z takich świeżych żółteczek wyszedł przesmaczny cytrynowo-jajeczny przysmak...w soczystym kolorze:-)



Z przepis zostają białka, więc powstały bezy... które oczywiście przekładałam sobie lemon curdem....mniammm, mówię Wam pyszne połączenie słodyczy i kwaskowatości... Moja reszta domowników nie zagustowała niestety w tym przysmaku, krzywiąc się po jednej łyżeczce ;-)))

Chciałam się Wam jeszcze pochwalić moim tamborkiem- a właściwie jest to tamborek babci mojego B.
Jest śliczny, taki gładziutki- co świadczy jak wiele razy ręce kobiety miały przyjemność haftować z jego pomocą... aż nieśmiałośćmnie ogarnia gdybym miała zacząć próbę haftu...



Zakupiłam nawet kilka mulinek, może odważę się zacząć... jeszcze tylko kanwę pozostało kupić...

Jak na razie zamówiłam haft (pinkeepa) z metryczką
dla mojego Maleńkiego. Ma to być wymianka z Cyber Julką... już bardzo się cieszę i mam nadzieję na obopólne nasze zadowolenie :-) Cyber Julka przepiękne haftowane babeczki piecze...mniammm, popatrzcie same :-)

A tu Maleńki smacznie śpi w swoim autkowym łóżeczku :-)


Zamówiłam jeszcze coś wyjątkowego dla Maleńkiego, ale o tym następnym razem...


Pozdrawiam wieczornie, pa uściski dwa!


Sabik